niedziela, 31 marca 2013

Empatia - postrzeganie chorych na depresję

Chory na depresje postrzega świat w specyficzny sposób. Być może depresja zmusza do refleksji nad sobą i nad życiem. Zauważyłam, ze od pewnego czasu przyglądam się bardzo uważnie ludziom, szukam zagubionych - tak jak ja.Być może wyłapuję tych, którzy sami cierpią na depresję...Patrząc wokoło, mam wrażenie, ze większość przechodniów ma depresję - ich smutne miny, zagniewany wzrok...Czyżby depresja była chorobą cywilizacyjną XXI wieku?

Wczoraj spojrzałam przez okno. Ujrzałam mężczyznę leżącego na środku ulicy i próbującego go podnieść towarzysza niedoli. Wózek ze złomem stał obok nich. Osiedle, na którym mieszkam, nie jest szczególnie ruchliwe, więc wstrzymałam się z niesieniem pomocy. W pierwszym momencie pomyślałam, że delikwent złamał sobie nogę i nie potrafi wstać o własnych siłach, lecz już po chwili zauważyłam, ze z jego kończynami wszystko jest w porządku. Na ciele był zdrowy. Zaburzone miał poczucie równowagi. Uchlany był najnormalniej w świecie. Godzina była prawie 10 rano, a on już miał pierwszy rzut za sobą! Przyjaciel pomagający mu wstać w lepszej formie nie był. Nie chciał zostawić dobytku bez opieki, więc szamotał się jedną ręką z leżącym, a drugą trzymał wózek. Gdy puścił wózek na chwilkę, ten odjeżdżał, bo troszkę z górki jest w tym miejscu.Zepchnął w końcu wózek na chodnik i wrócił po przyjaciela - dwoma rękami udało się go podnieść. Żeby stał, to musiałby go czymś podeprzeć. Dał się doprowadzić do żywopłotu. Przy żywopłocie jest niziutki murek, tam usiadł sobie mój bohater opowieści, wyciągnął nogi i oparłszy ręce o kolana podparł się.Uzyskał dość stabilną pozycję. Jego kolega wziął wózek, i nie mając z kolegi żadnego pożytku, zostawił go na murku. Pewnie wracając ze złomu zamierzał go zabrać. Skończyłam obserwacje.

Zastanawiam się, w którym momencie przestałam go żałować. Dopóki myślałam, ze złamał nogę, to ze współczuciem patrzałam jak się obraca nieporadnie na plecach. Gdy zdałam sobie sprawę, ze się uchlał, to jakiś mi litość migiem odeszła. Zastanawiam się więc nad granicami człowieczeństwa. Czy pijak jest mniej wart jak trzeźwy człowiek? Czy ja nigdy nie byłam tak uchlana, że na nogach ustać nie umiałam? A może to fakt, ze najpierw sięga po alkohol, a później myśli co będzie pił jak wytrzeźwieje sprawia, ze w moich oczach jest mniej wart. W wyobraźni widzę jego rodzinę: jakąś kobietę, jakieś dzieci. Czy bieda wynika z konieczności picia alkoholu, czy alkohol jest odreagowaniem na biedę?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz